niedziela, 9 marca 2014

Prawo do artystycznego wykonania

W czerwcu zeszłego roku Krystian Zimerman, słynny polski pianista, przerwał swój koncert i zszedł ze sceny, protestując w ten sposób przeciw nielegalnemu nagrywaniu i rozpowszechnianiu jego gry na fortepianie w internecie, czyli przeciw łamaniu praw artystów wykonawców.

Artysta w trakcie gry zauważył kątem oka, że ktoś na widowni nagrywa koncert aparatem, po czym zdenerwowany przerwał grę i zszedł ze sceny. Wielu z nas kojarzy pewnie zwycięzcę Konkursu Chopinowskiego z 1975 roku, któremu Witold Lutosławski dedykował swój wspaniały Koncert Fortepianowy. Często zapominamy, że praca instrumentalisty, czy śpiewaka to codzienne, żmudne godziny ćwiczeń, góra wyrzeczeń, ciężka, zarówno intelektualnie jak i fizycznie, praca. Jej cenne owoce są dziś nagrywane i bez refleksji wrzucane do internetu przez tzw. "fanów". Czarnych fanów.


Argumenty "działania dla dobra ogółu" i "powszechności sztuki" brzmią tu groteskowo. Artyści wykonawcy mają swoje prawa i należy mówić o tym otwarcie. Rozpowszechniając ich wykonania bez ich zgody, działamy na ich szkodę i na szkodę sztuki. Krystian Zimerman tłumaczył później, że stracił w przeszłości wiele kontraktów, ponieważ producenci mówili mu, że proponowany przez niego repertuar jest już dostępny (w jego wykonaniu) na YouTube. Pianista powiedział otwarcie: "YouTube ogromnie niszczy muzykę".


Możemy sobie wyobrazić, ile miesięcy (a nieraz lat!) może zająć przygotowanie repertuaru, składającego się z utworów mistrzów takich, jak Szymanowski, Lutosławski, czy Chopin. Wyobraźmy sobie, że coś, na co pracujemy od kilku lat, jest bez naszej wiedzy rozdawane za darmo. Ja bym się zdenerwowała.


Ochrona "wykonań"?


Dotąd pisałam zazwyczaj o prawie autorskim. "Prawo autorskie" to prawo, przysługujące twórcy choreografii, piosenki, czy scenariusza sztuki teatralnej. Utwory te są tworzone w celu ich zaprezentowania przez aktora, piosenkarza, czy tancerza. To ich "prezentowanie" (wykonanie) jest chronione, ale nie prawem autorskim, a prawem pokrewnym, jakim jest prawo do artystycznego wykonania. Prawo to trwa 50 lat od dokonania nagrania, albo (w zależności od tego, czy takie miały miejsce i od ich kolejności) od publikacji utrwalenia lub publicznego odtworzenia artystycznego wykonania.

Często mówiąc o "prawie autorskim", myślimy o jakimś abstrakcyjnym bycie, stojącym na straży wszelkich owoców ludzkiej kreatywności. Tymczasem prawo autorskie to nie koniec ochrony twórczości, co podkreśla sam tytuł ustawy "o prawie autorskim i prawach pokrewnych". Wbrew pozorom nie chodzi tu o uprawnienie do wykonania utworu (ono wynika, lub nie, z praw autorskich), a o ochronę samego wykonania. Wyobraźmy sobie fugę Jana Sebastiana Bacha - zmarł w połowie XVIII wieku, zatem jego utwory należą do domeny publicznej i możemy je swobodnie rozpowszechniać, publikować i... grać na koncertach. To nasze granie jest artystycznym wykonaniem fugi i samo w sobie podlega ochronie.

Czy każde wykonanie jest "artystyczne"?

Zgodnie z ustawą, każde artystyczne wykonanie utworu lub dzieła sztuki ludowej pozostaje pod ochroną niezależnie od jego wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia. Uznaje się jednocześnie, że wykonanie "artystyczne", to każde wykonanie utworu, lub dzieła sztuki ludowej - nie musi ono mieć wiele wspólnego z artyzmem. Dla przykładu przytacza się mechanicznie odtworzenie zapisu nutowego (utworu) przez komputer - to też wykonanie "artystyczne"!

Prawo do artystycznego wykonania, czyli do... czego?

Po pierwsze, artysta wykonawca ma prawo do ochrony swoich dóbr osobistych. Jest to bardzo szerokie pojęcie, ustawa przykładowo wymienia prawo do wskazywania go jako wykonawcy (chyba, że pominięcie jest zwyczajowo przyjęte), decydowania o sposobie oznaczenia wykonawcy (w tym zachowania anonimowości albo posłużenia się pseudonimem), oraz do sprzeciwiania się jakimkolwiek wypaczeniom, przeinaczeniom i innym zmianom wykonania, które mogłyby naruszać jego dobre imię. Pamiętajmy, że wykonawcą jest nie tylko solista, ale i zespół, który jest reprezentowany przez kierownika zespołu (dyrygenta, lidera, baletmistrza). Publikowane nagrania należy zatem podpisywać nie tylko nazwiskiem kompozytora, ale i nazwiskiem (lub nazwą) wykonawcy utworu - orkiestry, solisty, chóru, aktora, tancerza.

Po drugie, prawo do artystycznego wykonania obejmuje wyłączne prawo do korzystania z niego i rozporządzania prawami do niego - w zakresie wymienionym w ustawie. Zgodnie z nią, zgoda wykonawcy jest konieczna do utrwalenia i zwielokrotniania artystycznego wykonania (przez nagranie i rozpowszechnianie nagrania), do obrotu egzemplarzami, na których artystyczne wykonanie utrwalono, oraz do rozpowszechniania artystycznego wykonania przez: nadawanie, reemitowanie, odtwarzanie (chyba że egzemplarz z wykonaniem jest już w obrocie, wtedy pozostaje kwestia wynagrodzenia), a także udostępnianie go w internecie.

Po trzecie, artysta wykonawca ma prawo do wynagrodzenia (określonego w umowie albo przyznanego w przepisach ustawy) za korzystanie z artystycznego wykonania lub za rozporządzanie prawami do takiego wykonania. Ma także prawo do stosownego wynagrodzenia w przypadku nadawania, reemitowania lub odtwarzania artystycznego wykonania za pomocą wprowadzonego do obrotu egzemplarza.

A prawa autorskie kompozytora?

Prawo do artystycznego wykonania jest prawem niezależnym od prawa autorskiego (do wykonywanego utworu). Jeżeli chcemy wykonać publicznie utwór, który nie znajduje się jeszcze w domenie publicznej, potrzebujemy zgody autora. Problem ten rozwiązuje umowa z ZAiKS-em, która powinna być zawarta przez właścicieli miejsc, w których odbywają się koncerty i recitale, lub przez innych organizatorów koncertu. Prawo do artystycznego wykonania jest jakby kolejną warstwą, można powiedzieć, że wariacją na temat utworu - w nagraniu mamy jednocześnie artystyczne wykonanie (tu prawo wykonawcy do artystycznego wykonania)  i wykonywany utwór (tu prawo autorskie twórcy).

Praktyka z Mistrzynią

Sprawa jest prosta - artyści powinni dbać i upominać się o swoje interesy, a odbiorcy, do upływu 50 lat od nagrania, bezwzględnie nie mogą go rozpowszechniać bez zgody wykonawcy. Tymczasem z tego, co udało mi się wyliczyć, 50 lat minęło od mistrzowskiego wykonania Habanery z opery "Carmen" Georgesa Bizeta (1838-1875, zatem domena publiczna) przez Marię Callas i Orkiestrę Royal Opera House pod batutą Georgesa Prêtre'a w londyńskiej Royal Opera House Covent Garden w grudniu 1962 roku. 50 lat liczy się od końca roku, w którym utrwalono lub udostępniono nagranie, zatem od 1963 - od początku stycznia 2014 poniższe nagranie nie jest więc chronione. Libretto: Henri Meilhaca i Ludovic Halévy. Miłego, legalnego słuchania!


3 komentarze:

Agata Borowska pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Agata Borowska pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Agata Borowska pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.