sobota, 7 marca 2015

Sztuka ludowa i prawo autorskie


Ponieważ rok 2014 był rokiem Oskara Kolberga, a folk jest ważną dla mnie inspiracją, zdecydowałam się na omówienie ochrony sztuki ludowej prawem autorskim w swojej pracy magisterskiej. Źródeł na ten temat jest niezwykle mało, mimo, że problem jest wyraźnie doniosły w praktyce.

Cała historia o ochronie sztuki ludowej zaczyna się od ustawy o prawie autorskim, zgodnie z którą pod ochroną pozostaje każde artystyczne wykonanie dzieła sztuki ludowej [1]. Prawo do artystycznego wykonania chroni tym samym działania m.in. instrumentalistów, wokalistów i aktorów, a zatem nie twórców a wykonawców. Istotę tej ochrony starałam się przedstawić wcześniej na przykładzie kazusu Krystiana Zimermana.

Zamieszczone w ustawie określenie "dzieła sztuki ludowej" bardzo mnie zainteresowało. Zaczęłam zadawać sobie pytania o to, czym w ogóle sztuka ludowa jest? Co intuicyjnie rozumiemy pod tym pojęciem? Ustawodawca miał na myśli ochronę dzieł tradycyjnych, jednak sztuka ludowa to przecież także twórczość współczesna - stylizowana (neoludowość) i autentyczna (prymitywizm). Wychodząc poza ochronę artystycznych wykonań nie sposób nie zauważyć, że tradycyjne melodie ludowe są powszechnie wykorzystywane przez twórców, a "cytat" w muzyce to temat rzeka, w której folk płynie własnym nurtem.


"Utwór" ludowy
Muzyka Kapeli ze Wsi Warszawa, Babooshek i Mazowsza to przykłady utworów, które są chronione prawem autorskim, choć w dużej mierze bazują na melodiach i tekstach tradycyjnych. Z tradycyjnych dzieł ludowych można korzystać zupełnie swobodnie, nie trzeba się nawet do tego przyznawać przy podpisywaniu utworu. Tradycjami możemy się bawić bez ograniczeń i co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Jednak powstałe na ich bazie utwory są chronione ze względu na zawarte w nich twórcze harmonizacje, instrumentacje, układ, opracowania tekstu.

"Ludowym", choć w inny sposób, będzie także utwór, który nie bazuje na dziele tradycyjnym, ale pozostaje w stylistyce prymitywnej. Wiersze Papuszy i obrazy Nikifora Krynickiego są chronione niezależnie od tego, że ich twórcy nie mieli wykształcenia i pochodzili z najniższych warstw społecznych.

Artystyczne wykonania dzieł sztuki ludowej
Ustawodawca poszerzył ochronę artystycznych wykonań o ochronę artystycznych wykonań dzieł sztuki ludowej, niebędących "utworami", dopiero w 2000 roku [2]. Wcześniej chronione były wyłącznie artystyczne wykonania "utworów" (o utworach pisałam już na przykładzie fotografii). Ochrona taka trwa przez 50 lat od samego wykonania [3]. I tu zaczynają się schody. Wejdziemy na nie śledząc kazus "Piejo kury piejo".

W zamieszczonym niżej nagraniu słuchamy autorskiego utworu, w którym wykorzystano ludową pieśń "Piejo kury piejo". Nie ma z tym problemu, ponieważ, jak wspomniałam wyżej, tradycyjne dzieła sztuki ludowej nie podlegają ochronie. Ale jednocześnie w nagraniu mamy także śpiew (a zatem artystyczne wykonanie) Anny Malec - słynnej ludowej wokalistki.

Grzegorz Ciechowski nagrał płytę "OjDADAna", zawierającą powyższą piosenkę, w 1996 roku, nie pytając nikogo o zgodę na wykorzystanie wykonania. Ówczesny stan prawny (przed 2000 r. wykonanie tradycyjnych pieśni nie było chronione) takiej zgody nie wymagał. Wykonania Anny Malec pochodzą z początku lat 70' i zyskały ochronę dopiero w roku 2000. Jednak jeżeli korzystanie z artystycznego wykonania rozpoczęło się przed 21 lipca 2000 r. i było według przepisów sprzed tej daty dozwolone, natomiast po tym dniu wymaga zezwolenia, to może ono być dokończone pod warunkiem, że uprawniony otrzyma stosowne wynagrodzenie [4]. Cóż, tym sposobem nagrania zawierające wykonania muzyków i śpiewaków ludowych są chronione od prawie 15 lat - nawet, jeżeli dokonano ich wcześniej.

Nie wiemy, czy Polskie Radio (które posiada prawa do wykorzystanego nagrania "Piejo kury piejo") upomniało się o przysługujące mu z tego tytułu wynagrodzenie od EMI Music Poland (wydawcy płyty). Sama Anna Malec zmarła przed wydaniem płyty Ciechowskiego, jej spadkobiercy zmieniali zdanie w pierwszej chwili oburzając się na samowolne wykorzystanie nagrania, później mówiąc, że śpiewaczka "by tego Ciechowskiemu nie broniła".

Kwestię podmiotową wyjaśniłaby analiza umowy między Polskim Radiem a Anną Malec. Jeżeli wokalistka przeniosła prawa pokrewne majątkowe, Radio jest dysponentem jej artystycznych wykonań, a spadkobiercy mogą zarzucić EMI jedynie naruszenie dóbr osobistych, jeżeli ani na okładce płyty ani w inny sposób nie wskazano Anny Malec jako wykonawcy utworu [5].

Wiedza tajemna
Problem nagrań jest jednak złożony. Z jednej strony grozi im wykorzystywanie w celach komercyjnych (często bez konsekwencji, ponieważ prawo autorskie to wciąż nierzadko "wiedza tajemna"). Z drugiej, niezwykle wartościowe nagrania, których ochrona wciąż trwa, nie mogą być wydawane w wersjach oryginalnych mimo, że nie przynoszą żadnego dochodu, a mają jedynie (aż!) walor dziedzictwa kulturowego. Osobiście mam nadzieję, że nigdy nie zabraknie ani muzyków ludowych, ani osób, które ich wspierają. Także prawnie.



[1] art. 85 ust. 1 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych
[2] Nowelizacja z 9 czerwca weszła w życie 21 lipca 2000 r.
[3] Chyba, że w czasie 50 lat od wykonania nastąpiła publikacja utrwalenia lub jego publiczne odtworzenie.
[4] art. 2 ust. 2 ustawy z dnia 9 czerwca 2000 r. o zmianie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
[5] art. 86 ust. 1 pkt 1 lit. a ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych

Brak komentarzy: