Kolejnym obiektem obserwacji tego typu stał się dla mnie odcinek Czy w sieci coś do kogoś należy? programu Hala Odlotów na TVP Kultura (dostępny na vod.tvp.pl). Przy dużym (kwadratowym..;) ) stole zastanawiali się tam nad prawem autorskim artyści, prawnicy, przedstawiciele instytucji kulturalnych. Polecam ten odcinek, bo można tam zauważyć ciekawe zestawienie różnych punktów widzenia, jednak na tym - na pokazaniu, że problem istnieje - rola takiego programu się kończy. Niestety, rozwiązania w kwestiach prawnoautorskich są zależne od konkretnego przypadku.
Mimo takich trudności w "tłumaczeniu" prawa autorskiego, trzeba o nim rozmawiać, uświadamiać ludzi. Dla prawnika przejście na język nieprawniczy jest trudne, z uwagi chociażby na jego (jęz.nieprawniczego) nieprecyzyjność (zdecydowanie łatwiej używać jęz.prawniczego, bo np. mówiąc o "rozporządzaniu" prawnik ma w głowie szerokie orzecznictwo i doktrynę, ale zwykły człowiek krzywi się bo wydaje mu się, że tamten jest przemądrzały i dlatego używa branżowego języka), ale zbawienne.
Mimo takich trudności w "tłumaczeniu" prawa autorskiego, trzeba o nim rozmawiać, uświadamiać ludzi. Dla prawnika przejście na język nieprawniczy jest trudne, z uwagi chociażby na jego (jęz.nieprawniczego) nieprecyzyjność (zdecydowanie łatwiej używać jęz.prawniczego, bo np. mówiąc o "rozporządzaniu" prawnik ma w głowie szerokie orzecznictwo i doktrynę, ale zwykły człowiek krzywi się bo wydaje mu się, że tamten jest przemądrzały i dlatego używa branżowego języka), ale zbawienne.
Niemniej, nie chciałam tu analizować psychologii międzyludzkich kontaktów werbalnych ;) Chciałam w nawiązaniu do wyżej wspomnianego programu spróbować wyjaśnić, czym jest "dozwolony użytek" - słowo klucz, zdawałoby się, słuchając specjalistów z dziedziny IP.
Określenie to oznacza WYJĄTKI od generalnego zakazu korzystania/rozpowszechniania chronionych prawem utworów (o tym, czym jest utwór, pisałam w poprzednim poście).
Dozwolony użytek (d.u.) może być prywatny lub publiczny, tu zajmę się tym pierwszym, ale na początek zestawmy ze sobą oba:
D.u. prywatny dotyczy korzystania z utworu na własny użytek - to na jego podstawie możemy kopiować/kserować/pożyczać książki, muzykę, nuty, etc.
D.u. publiczny dotyczy korzystania z utworu w inny sposób, niż tylko na własny użytek - dzięki niemu m.in.: a) nikt nie może mieć do nas pretensji, gdy opublikujemy gdzieś swoje zdjęcie na tle budynku, który jest utworem; b) właściciel obrazu Picassa może rozpowszechniać te obraz bezpłatnie bez zgody uprawnionych z tytułu praw aut.do tego obrazu; c) na apelu szkolnym, czy na mszy w kościele można zagrać utwór bez zgody jego autora.
Chociaż w doktrynie pojawiają się ostatnio co do tego wątpliwości (w zw. z art.25a ustawy o muzeach), warto pamiętać, że zgodnie z ogólną zasadą formy dozwolonego użytku są wymienione enumeratywnie w Oddziale 3 Rozdziału 3 Prawa Autorskiego (art.23-35), czyli są tam wymienione wszystkie możliwe formy d.u., nie ma ich więcej poza w/w ustawą, ani nie można ich sobie domniemywać.
Wracam do d.u. prywatnego:
Art. 23. 1. Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego.(...)
2. Zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego.
Art. 6. 1. W rozumieniu ustawy:
3) utworem rozpowszechnionym jest utwór, który za zezwoleniem twórcy został w jakikolwiek sposób udostępniony publicznie
Art. 34. Można korzystać z utworów w granicach dozwolonego użytku pod warunkiem wymienienia imienia i nazwiska twórcy oraz źródła. Podanie twórcy i źródła powinno uwzględniać istniejące możliwości. Twórcy nie przysługuje prawo do wynagrodzenia, chyba że ustawa stanowi inaczej.
Art. 34. Można korzystać z utworów w granicach dozwolonego użytku pod warunkiem wymienienia imienia i nazwiska twórcy oraz źródła. Podanie twórcy i źródła powinno uwzględniać istniejące możliwości. Twórcy nie przysługuje prawo do wynagrodzenia, chyba że ustawa stanowi inaczej.
Zatem możemy korzystać nieodpłatnie z utworu w ramach dozwolonego użytku prywatnego pod warunkiem, że:
- utwór ten został wcześniej rozpowszechniony przez uprawnionego (art.23 w zw. z art.6 ust.3),
- korzystamy z (oryginalnego) egzemplarza utworu, którego (egzemplarza!) właścicielem jest osoba z którą jesteśmy w jakimś związku osobistym (rodzina, znajomi - ci, z którymi mamy kontakt, którym chcemy udostępnić utwór), oraz
- podamy imię i nazwisko twórcy, oraz źródło (skąd mamy utwór).
To właśnie na tej podstawie możemy kserować książki (uznaje się, że wypożyczenie książki z biblioteki, kiedy pani bibliotekarka zgadza się wypożyczyć ją nam "do skserowania" też mieści się w ramach takiego korzystania), przegrać płytę od koleżanki, czy ściągnąć oficjalnie udostępnioną mp3, itp. Zaciekłe spory dotyczą natomiast korzystania z utworów udostępnionych (gł. wrzuconych do sieci) nielegalnie.
Tutaj możliwe są dwie opcje:
1) nielegalne udostępnienie kopii wcześniej rozpowszechnionego (legalnie) utworu;
2) nielegalne udostępnienie utworu wcześniej niepublikowanego legalnie.
Innymi słowy: czy można korzystać np. z plików wrzuconych na youtube'a nielegalnie?
Należy rozróżnić 2 różne czyny: udostępnienie i korzystanie. Nielegalne wrzucenie utworu do internetu (zob.pkt.2 i 1) jest przestępstwem w rozumieniu prawa karnego i deliktem w rozumieniu prawa cywilnego. Nielegalność korzystania z takich plików jest problematyczna z uwagi na fakt, że czasem trudno stwierdzić, czy źródło jest legalne, czy nie. Jednak najczęściej można się domyślić, a wtedy wydaje się że podpadamy pod paragraf...
Czyli co? Nie słuchać youtube'a???
I tutaj osobiście odnoszę wrażenie, że problem legalności ściągania plików z nielegalnych źródeł wynika po części też z postawy twórców. Nikt nie pozwał o to nikogo, nie było spraw, ani orzeczeń, zatem teoretycznie wszystko jest możliwe. Sami uprawnieni często nie tylko nie dbają o usuwanie z serwerów utworów umieszczonych tam nielegalnie, ale nie tak rzadko sami udostępniają na swoich stronach pliki wrzucone, np.na yt, przez nieuprawnionych. Teoretyczne dywagacje prawników oparte na złożonym wnioskowaniu to jedna rzecz, a orzeczenia sądów, które w jakiś sposób kształtują praktykę, to drugie.
Trzeci warunek wydaje się nie pasować do tej prywatnej formy dozwolonego użytku, ale ustawa zastrzega go ogólnie do d.u. - zatem np. kserujmy książkę razem z I stroną, na której jest tytuł i autor (wynika to zresztą z osobistych praw autorskich, co do których nie ma wyjątku, autor nie traci ich gdy utwór jest używany w ramach dozwolonego użytku).
Kwestia "dozwolonego użytku" jest bardzo ciekawa i bardzo głęboka - nie udało mi się jej tutaj przedstawić tak jasno, jak planowałam, ale cóż, i mi język nieprawniczy potrafi rzucać kłody pod nogi.
4 komentarze:
Trochę mi wyklarowałaś, cieszę się
i o to chodziło :)
Ustępy równie dobrze mogła byś pisać w bantu... Zero zrozumienia, mój mózg robi pstryk off ;)
bądź dzielna, nie poddawaj się, dasz radę :) :)
Prześlij komentarz